sobota, 12 stycznia 2013

Warsztaty z dziećmi w Honelama - dzień 2

Do pracy z dziećmi wróciłem dwa dni później, po weekendzie. Spacerując w międzyczasie po tej okolicy zauważyłem, że przed szkołą św. Jakuba stoi wojskowa ciężarówka a kilkunastu indonezyjskich żołnierzy w polowych mundurach z karabinami siedzi leniwie w cieniu pod budynkiem. Zacząłem mieć obawy, czy ich obecność nie jest związana ze mną, moja nielegalna praca nie spowodowała problemów. Jeszcze przed przyjazdem do Doliny Baliem, zapowiadając swoje zamiary moi papuascy przyjaciele ostrzegali mnie, że jakakolwiek działalność tego typu powinna być zgłoszona wcześniej i powinienem mieć na to zgodę miejscowych władz. Zignorowałem to, zaopatrując się tylko po przylocie w "surat jalan", zwyczajowe pozwolenie na przemieszczanie się po określonych miejscach Papui Zachodniej, które należało przedkładać w miejscowych komisariatach policji i uzyskiwać stemple. To miałem już za sobą. Może więc ktoś doniósł? Jeszcze w latach 70. rząd Indonezji rękami żołnierzy niszczył wszelkie wytwory kultury papuaskiej, dopiero ostra reprymenda ze strony ONZ złagodziła nieco zapędy władz z Dżakarty...
Żołnierze przyglądali mi się, kiedy mijałem zabudowania szkoły i szedłem dalej. Kilkanaście dni wcześniej w tej części Wameny doszło do tragedii: indonezyjski żołnierz potrącił śmiertelnie papuaskie dziecko. W akcie rozpaczy ojciec odnalazł winowajcę w okolicy koszar i zabił go nożem. Sam został zastrzelony na miejscu, ale na tym się nie skończyło: armia w zemście przez kilka kolejnych dni jeździła po okolicy, strzelając na oślep do ludzi i domów. Zginęły kolejne osoby, kilka zostało rannych. Ponadto spalono dom rodziny nieszczęśnika oraz kilkanaście innych papuaskich gospodarstw. Oglądałem zgliszcza... Indonezyjska policja zachowała neutralność w tym konflikcie, obawiając się jakiejkolwiek interwencji. Po kilku dniach wszystko "wróciło do normy". Przyjaciele powiedzieli mi, że takie tragedie zdarzają się kilka razy do roku.
 
Z początkiem nowego tygodnia kilkoro uczniów przyniosło na nasze zajęcia rysunki zrobione w domu. Zapowiedziałem , że tematem będą one same. Niektórzy rysowali siebie w rodzinnym otoczeniu, inni przynieśli rysunki pokazujące jakieś konkretne sytuacje, jakie zapamiętali. Niestety, domowe prace nie zawsze wykonały dzieci, tylko ich starsze rodzeństwo lub rodzice. Jeden z rysunków był niezdarnie wygumowany a na nim długopisem postać narysowana przez kogoś starszego. Poprzez pomagającego mi Kelly'ego, wskazując na wygumowaną postać wyjaśniłem, że wolę ich oryginalne rysunki, które są lepsze i bardziej autentyczne niż rysunki rodziców. Kilkoro powtórzyło temat na zajęciach, inne rysowały kolejny temat, czyli swoich rodziców. W tym poście prace w temacie "Autoportret":










1 komentarz: