niedziela, 13 maja 2012

Paul, Dadi i Pawi Wirz

Ponad dwa lata temu otrzymałem od swojej znajomej z Bazylei zaproszenie na pewną wystawę. Na czarno – białym zdjęciu zobaczyłem mężczyznę ubranego w strój wojownika, z dzidą i pióropuszem na głowie. Podpis informował, że to Paul Wirz a fotografię zrobiono w1930 roku w Papui – Nowej Gwinei. Moja znajoma informowała, że syn tego człowieka – Dadi Wirz, jest szwajcarskim artystą, mieszkającym pod Bazyleą. Podczas wystawy oprócz fotografii miał być pokazany film Renatusa Zürchera, współrealizowany z Dadim. Udało mi się znaleźć w sieci trailer „Der Wilde Weisse” będący dokumentem z powrotu na Papuę. (http://outnow.ch/Movies/2008/WildeWeisse/Trailers/) W trakcie tego minutowego materiału ujrzałem samego Dadiego – starszego, korpulentnego pana, jego syna Pawi Wirza a także fragmenty archiwalnych scen z papuaskich wiosek. Zacząłem szperać w internecie w poszukiwaniu większej ilości materiałów o tym tajemniczym człowieku w stroju papuaskiego wojownika.
Urodzony w 1892 roku Paul Wirz okazał się szwajcarskim antropologiem, badającym przede wszystkim ludy archipelagu malajskiego oraz Nowej Gwinei. Przebywając w zachodniej Papui, prowadził badania w okolicy jeziora Sentani, a więc na północy, blisko Jayapury. W 2007 roku także odwiedziłem małą rybacką wioskę wciśniętą pomiędzy brzegi tego jeziora a wysoką skarpę.
Jego główną techniką badawczą był aparat fotograficzny. Paul Wirz jest autorem tysięcy zdjęć (wtedy zrobienie jednej fotografii to nie to samo co teraz: bezmyślne pstrykanie cyfrówką!). Olbrzymia część tych zdjęć znajduje się obecnie w Muzeum Kultury w Bazylei, część to pamiątki przechowywane przez rodzinę, spory zbiór znajduje się w kolekcji The Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku.
Kiedy zobaczyłem to zdjęcie Paula Wirza w stroju papuaskiego wojownika, poczułem szybsze bicie serca. Ten człowiek wydawał się odrzucać swoją cywilizację, wybrał archaiczny czas i nie było w tym nic sztucznego. Jego postawa mi imponowała a że akurat pracowałem nad swoim filmem „Płynna Tożsamość”, jemu zadedykowałem wystawę pokazaną w poznańskiej galerii AT. (Materiał zamieszczony na kanale Youtube: http://youtu.be/bAM6a06Q_Vw oraz http://youtu.be/KTXTGfgjk74).
Podczas przygotowywania wystawy szwajcarów w Polsce poznałem prace syna antropologa. Jak się dowiedziałem, Dadi był nie mniejszym podróżnikiem niż ojciec. Od wczesnego dzieciństwa towarzyszył ojcu w różnych zakątkach świata; w Afryce, Azji, Papui. Jego twórczość, mocno związana z pojęciem drogi, jest bardzo przekonująca. Dadi  wędruje brzegami wysp. Okrąża je. (Raczej okrążał: teraz ma ponad 80 lat!). Wizualnym efektem tych wędrówek, których nie zawahałbym nazwać performance’ami, są jego dzieła: zarówno grafiki, rysunki jak i obiekty. To spójne, logiczne i pełne energii działanie, które jest mi bliskie pod wieloma względami. Myślę, że Dadi Wirz znalazłby wspólny język z Andrzejem Szewczykiem…
Dadi dowiedział się o mnie i o moim filmie dedykowanym jego ojcu i chciał mnie poznać. Okazja ku temu wydarzyła się niedawno: 28 kwietnia otworzyłem wystawę w galerii Maison 44 w Bazylei (siódma odsłona cyklu preMedytacje), na wernisażu wśród gości był on, zaś następnego dnia mieliśmy oficjalne spotkanie z publicznością pod nazwą „Talk with the artists”. Przygotowałem się do tego spotkania dość sumiennie i miałem lekką tremę Omawialiśmy historię kolonialną tej wyspy oraz obecną sytuację polityczną, swoje doświadczenia i spostrzeżenia, na koniec zaprezentowałem swój film z Doliny Baliem. Odpowiadaliśmy na pytania zgromadzonych. Wiele też miała do powiedzenia znacznie młodsza od niego żona, artystka Krassimira Drenska, z pochodzenia Bułgarka, która próbowała przeprowadzić podobne do moich planowanych na lato tego roku warsztaty z dziećmi w Papui – Nowej Gwinei. Jej informacje są dla mnie istotne. Dadi okazał się niezwykłym, ciekawym i mądrym człowiekiem. Niepozorna sylwetka; lekko zgarbiony, niski człowiek o bardzo przenikliwym spojrzeniu. Jego życie mogłoby służyć za kanwę filmu. Nie poznałem osobiście syna Dadiego:  Pawi podczas wizyty w Papui wraz z ojcem, postanowił tam pozostać i związał się z miejscową dziewczyną. W trailerze „Der Wilde Weisse” pojawia się kilkakrotnie: blondyn w krótkim fragmencie dziko tańczy.
Jeżeli wrócę na Papuę tego roku, zanim polecę do Doliny Baliem by wyruszyć w góry do wiosek plemienia Dani, postaram się jeszcze raz odwiedzić osadę rybacką nad jeziorem Sentani i spytać ludzi, czy dotarł tam Paul Wirz. Jeżeli ktokolwiek mógłby go tam jeszcze pamiętać…




zdjęcia Paula Wirza pochodzą ze strony: http://www.artfilm.ch/wildeweisse.php?showimg=wildeweisse03 

2 komentarze:

  1. Czytanie Twojego bloga to taka podróż - w czasie i przestrzeni - i to bez wychodzenia z domu.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki! mam nadzieję, że prawdziwa podróż - w czasie i przestrzeni - dopiero się zacznie. W sierpniu... Potem dopiero będzie o czym pisać. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń